Pierwsza doba na morzu

‚Świat pokryty jest w większości woda i to najlepiej świadczy, że przeznaczeniem człowieka jest żeglowanie.’

Pierwsza doba na morzu to było coś. Takiego strachu Dobrochna nie przeżyła nigdy. Solidna, ale wyeksploatowana już Ronja nie daje rady morzu. Silnik psuje się na samym środku zejścia kanałów wodnych dla dużych statków. Noc, jedynym świadectwem istnienia małej żaglówki na torze dla gigantów jest światełko na szczycie masztu. Wiatr – może jedynka. Mgła – niemiłosierna. Zewsząd słychać trąbienie dużych promów. Tak ostrzegają, że płyną. Surmowie dostają szału po dwudziestej szóstej nieudanej próbie odpalenia silnika. Emocje już dawno przekroczyły zenit. Do pokonania jeszcze kawał drogi, a Ronja stoi w jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na całym świecie. Wreszcie zaczyna wiać. Żagle się wypełniają i żaglówka sterowana przez tatę – kapitana, szybko oddala się od „skrzyżowania”. Mama zaraz powie, że już nigdy nie popłynie w rejs ta szalupą. A Dobrochna nigdy nie zapomni dźwięku odpalanego na próżno silnika. Wolała wtedy nie myśleć, ile jeszcze godzin spędzi na otwartym morzu, skoro stracili całą noc żeglugi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *